Jakis czas temu, zadalam sobie klasyczne, banalne, czesto powielane pytanie: "Dlaczego ja? Dlaczego to mnie spotyka? Dlaczego to zawsze musze byc k***a ja?!".
Wiecznie tylko bol, porazki, problemy, lzy, rany, wycienczenie... I o ironio - wiecznie to mnie spotyka - nie innych - MNIE. To znaczy... Spotykalo. Do czasu.
Nie mialam mentora/mistrza, ani nikogo z kim moglam o tym wszystkim porozmac. Nie moglam otwrcie mowic o okultyzmie, ezoteryce, PSI, czy czymkolwiek innym wchodzacym w ten zakres. Zeby bylo zabawniej, nalezalam do tych uzdolnionych dzieci. To co mi sie przytrafialo, bylo dokladnie tym czego chcialam. Hm... Wiec skad bol, lzy i cierpienie? Bylam bardzo niepewna siebie. Wolalam tkwic w miejscu, tym niewygodnym i bolesnym, ale znanym, niz podniesc glowe i isc tam gdzie pragnelam. Za to Wszechswiat za kazdym razem dochodzil do tego samego wniosku - skoro tego chce, trzeba mnie do tego zmusic. I nie wazne, ze bede sie buntowa, ze bedzie bolalo, ze nieraz powali mnie na kolana...
Dopiero po latach wyzbylam sie zadawania nieodpowiednich pytan i nawyklam szukac prawdziwych odpowiedzi. Moje zdolnosci zaczely kielkowac, pnac sie i z czasem rozkwitac.
Teraz niemalze z nieskazitelna perfekcja potrafie je wykorzystac... Dobrym przykladem jest to, ze wyciagam na wierzch prawdziwa nature danej osoby, albo moje mozliwosci zarobkowe - w momencie kiedy z firmy wszyscy dostaja wolne dni, to po mnie dzwonia, bym przyszla na dorobke. ;)
Marzenia sa piekne, daja cele do ktorych mozemy dazyc, ale czasem warto sobie pomoc rytualami. Mowie tutaj o prawdziwych rytualach - nie o tych powszechnie panujacych na grupkach fb w "kregu znafcuf". Jest miedzy nimi spora roznica i dzieli je prawdziwy kanion...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz