sobota, 4 marca 2017

Strach ma wielkie oczy...

Osoby, ktore zajmuja sie magia/ezoteryka/okultyzmem, bardzo czesto musza stroczyc walke "sam ze soba" zanim zrobia ten snaczny nalezyty krok do przodu. Musza zerwac ze zlymi nawykami, nie wazne czy to behawioralnymi czy nowo nabytymi. Musza zerwac z tym co im szkodzi, a nieraz samo tego nie sa swiadomi.

Od najmlodszych lat rodzina we mnie pielegnowala nerwice, depresje, niepewnosc we wlasne mozliwosci. Z roku na rok, z radosnego ciekawskiego dziecka, przeradzalam sie w placzliwa nastolatke, bojazliwa, ktora w dodatku nie mogla sobie poradzic z wlasna moca. Bylo ciezko, bylo bolesnie, zwlaszcza kiedy przeszlam zalamanie nerwowe. Cale szczescie Mala i moj Opiekun sprawowali nade mna piecze. Prowadzili, pomagali - choc ich wowczas nie do konca bylam pewna ich obecnosci. To oni pomogli mi sie otrzasnac. To od nich slyszalam "musisz zyc". To oni dali mi wole walki. Wiec zaczelam walczyc. Ze lzami w oczach, z bolem rozszarpanej Duszy, mowilam "nie chce tego wiecej, chce zaczac zyc".

Teraz kiedy wspominam te lata, sama nie wierze, przez jakie pieklo przeszlam. To mi dalo madrosc, mozliwosc spojrzenia na wiele spraw z innej perspektywy i przede wszystkim wole. Szukalam odpowiedzi, szukalam mozliwosci rozwiazania moich problemow. Tysiace razy upadalam od ciosow, by uparcie powstawac. Patrzac wstecz, moge z duma powiedziec - wiele osiagnelam, zmienilam sie, ale... No wlasnie. Jest to "ale". Nie zdawalam sobie sprawy ile irracjonalnych lekow wciaz we mnie tkwi. 

Zaniedlugo bede uczestniczyc w nowym kursie. Problem byl taki, ze nigdy nie podrozowalam komunikacja miejska, a jedynie polegalam na sile wlasnych miesni lub prywatnych dowozach. W tak dalekiej przejazdzce raczej nie wchodzilo ani jedno, ani drugie. Musialam skorzystac z autobusu, by jechac w calkiem obce miejsce... Smieszne, prawda? Bac sie podrozowac. Litosci... Ale wsiadlam do tego autobusu, zobaczylam skodki i weszlam na gore. Okryl mnie szok - mialam problem z lekiem wysokosci i obawialam sie, ze bedzie bardziej trzeslo na gorze... A tu nie... Ladne widoki, przestronnie, spokojnie i statycznie. Czulam sie bezpiecznie niczym na grzbiecie Malej. Bylam przeszczesliwa niczym male dziecko, ktore dostalo uwielbianego lizaka. Tak wiec w koncu wysiadlam tam, gdzie mialam wysiasc, zalatwilam to co mialam zalatwic i wrocilam na przystanek. Usiadlam w autobusie. Nagle uslyszalam jak ktos pytal o numer autobusu, podnioslam glowe. Niewidoma kobieta z psem przewodnikiem pytala kierowce. Byla z kolezanka. I na ich twarzach, ani w ich najdrobniejszych gestach nie bylo widac strachu.

Pierwszy raz od dawna zrobilo mi sie glupio. Dalam sie nabrac na "potwora spod lozka" i w niego wierzylam, bo tak mi wyryto w psychice. Ale teraz juz wiem, ze zrobilam spory krok do przodu. W koncu dojrzalam co jeszcze mam do wypracowania.

A jak to sie ma do magii? Otoz... Strach nie jest wskazany - latwo mozna stracic kontrole, badz nie rozwijac sie w upragnionym kierunku z braku wiary we wlasne mozliwosci. Mnie dreczylo to ostatnie. Koniec z tym. Teraz jestem juz tego pewna. Czas zaczac robic to do czego jestem stworzona.

A oto rada dla osob strachliwych: nie poglebiaj strachu, mow ze dasz rade/ze potrafisz/ze jestes tego wart. By przelamac strach, zacznij myslec - zrob cos co pomoze Ci zapanowac nad sytuacja: boisz sie podrozowac? kup mape; boisz sie wysokosci? naucz sie upadac (nie koniecznie w doslownym znaczeniu tego slowa); boisz sie ze nie dasz rade? jesli bedziesz mocno chcec - zawsze sie uda (moze nie za pierwszym razem, ale zawsze - na tym polega spelnianie celow); nie wiesz co zrobic? porozmawiaj z przyjacielem lub inna zaufana osobom - bo czasami wystarczy dobre slowo, a czasami jest potrzebny porzadny kop w tylek...







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz